Wpatrywałam się z bruneta z niedowierzaniem. Autentycznie mnie zatkało! Mnie prawie nigdy nie zatyka!
-Sorki
- mruknęłam i błyskawicznie znalazłam się przy drzwiach. Już wyciągałam
dłoń do klamki, gdy Javier złapał mnie za łokieć. Odwróciłam się powoli
i spojrzałam wprost w jego czekoladowe oczęta.
Jeśli stąd nie wyjdę to zrobię coś bardzo głupiego, czego będę potem żałować!
Jego
oczy wpatrywały się we mnie w ten sposób, że po plecach przeszedł mi
dreszcz. Było mi coraz ciężej oddychać, a nogi... No, żesz! Nogi to
miałam jak z waty!
Zbliżał się do mnie, milimetr po milimetrze.
Zatrzymał się tuż przed moim nosem. Przymknęłam oczy (zupełnie
nieświadomie!) i czekałam... Całe moje ciało czekało...
-Wołają na
mnie! - wypaliłam i zanim się zorientował wypadłam na korytarz.
Zaserwowałam sobie szaleńczy sprint i załomotałam do pokoju Cristiana i
Marca.
-Co się stało? - wpuścił mnie do środka Tello.
-Nic! - wysapałam. - Super jest! - przyłożyłam dłonie do swoich płonących policzków. Szlag!
-Daga, ty się dobrze czujesz? - Marc zmarszczył czoło i podszedł do mnie. Położył mi dłoń na czole. - Masz gorączkę?
-Nie! Nic mi, kurczaki, nie jest! - usiadłam na łóżku.
-Brałaś co? Paliłaś? - usiadł obok Cristian.
-Chyba gorzej... - schowałam twarz w dłonie. - Miłość jest jak huragan, nie? Jak cię trzepnie to zgon...
-Zakochałaś się? - popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Nie!
- zerwałam się. - NIE! - zamachałam mu palcem przed nosem. - Tego nie
zamierzam powtarzać nigdy w życiu! Jaka ja głupia jestem! - złapałam się
za głowę. - Trzeba było wtedy iść przywalić Torresowi, pograć w pocha, a
nie iść się opalać!
-Dagmara? - Marc był nieco przerażony moim zachowaniem. Nie on jeden! Chociaż obaj widzieli mnie w nie lepszych akcjach.
-Nic mi nie jest. Pa! - mruknęłam i wyszłam. Wzięłam ze swojego pokoju papierosy i wyszłam. Szlam korytarzem i zapaliłam.
-Nie pal tu! - zaatakowała mnie Angelika.
-Bujaj się - warknęłam.
-Dagmara! Nie jesteś u siebie! Zachowuj się! - wysyczała.
-Bo
ty za to jesteś! - spojrzałam na nią z mordem w oczach. - Dajesz mu
dupy ile wlezie tylko dlatego, że masz dzięki niemu kasę! Jesteś zwykłą
dziwką, która sypia z kolesiem za hajs! Może w naszym duecie to ja się
nie umiem zachować, jestem krnąbrna, wredna i chamska! Tylko, że ja mam
zasady, a ty? - W jej tęczówkach dostrzegłam autentyczne przerażenie. -
Tamtego dnia zniszczyłaś kilka żyć, włączając w to moje i tracąc mnie
bezpowrotnie. A miało być tak pięknie, co? Więc, ciesz się tym co masz
teraz za dupę! Tylko jak ci się nie uda to nie przychodź do mnie z
płaczem. Raz przyszłaś, a i tak zrobiłaś co chciałaś! Szkoda mojego
czasu - dodałam i zbiegłam po schodach na dół.
-Dagmara, nie pal! - usłyszałam za sobą głos trenera.
-Będę
na dworze - mruknęłam i wyszłam przed hotel. Usiadłam na ławce i
skończyłam fajka. Nadal cała dygotałam, więc wzięłam drugiego.
Podejrzewam, że mogłabym spalić całą paczkę i nie byłoby efektu.
-Cześć,
nałogu! - zawołał Filip. Uśmiechnął się do mnie i wszedł do hotelu.
Ciekawe co by zrobił jakby się dowiedział... Dam sobie uciąć rękę, że
Angela nie potrafiłaby przewidzieć jego reakcji.
-DAGMARA! - wrzeszczało coś z góry. Nie zareagowałam. - DAAAGMAAARAAA!!! - darło się dalej. Zgasiłam szluga i wstałam.
-A
co to? Napis na dropsie?! - odkrzyknęłam i zadarłam głowę w górę. Z
balkonu wychylała się blond łepetyna Torresa w towarzystwie Arbeloi.
-Zagraj z nami na PlayStation! Zrobimy mistrzostwa! - uśmiechnął się blondyn.
-Skoro chcecie przegrać - wzruszyłam ramionami. - Zgoda - pokiwałam głową i weszłam do hotelu.
W
nocy zakradłam się do pokoju Alvaro i usiadłam na jego łóżku. Szanowny
właściciel rozłożył się niczym żaba na liściu i oglądał coś na jakimś
anglojęzycznym kanale.
-Czego chcesz? - spytał niezwykle uprzejmie.
-Chowam się - mruknęłam i nakryłam się kołdrą po samą szyję.
-Chowasz? - nie załapał.
-Tak,
Vazquez! - fuknęłam. - Za... - spojrzałam na swój zegarek. - Pięć minut
wybije północ i rozpęta się piekło. Zanim mnie wydasz tym barbarzyńcom
miej na uwadze, że z tobą spałam i robiłam różne rzeczy! - syknęłam.
-Daguś
- roześmiał się wesoło. - Trzeba się było chować gdzieś indziej, bo
właśnie u mnie będą cię szukać w pierwszej kolejności. Sama wiesz, że
Hiszpanie lubią świętować, a świętowanie dwudziestych urodzin to
naprawdę coś wielkiego - puścił mi oczko.
-Dagmara! - zaśpiewało coś pod drzwiami.
-Ja nie chcę - wyszeptałam.
-Nie ma jej tu! - krzyknął.
-Gówno prawda! - wrzasnął Torres. - Gallardo, wyłaź natychmiast!
-Nie! - rzuciłam poduszką w drzwi.
-Jesteś! - zawołał zadowolony.
-Zatopiony - podsumował Vazquez.
-STO
LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE DAGA NAM! - wyli pod drzwiami piłkarze. W tej
samej chwili zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się
napis >>Robert xD <<,
z jego śliczną buźką. Sama zrobiłam mu to zdjęcie po meczu, na którym
miałam zaszczyt być. Nawet miałam na sobie jego żółtą koszulkę!
-Lewy! - ucieszyłam się i błyskawicznie odebrałam. - Hej!
~Najlepszego, Daguś! - powiedział na wstępie. - W
końcu przestajesz być nastolatką! Życzę ci spełnienia marzeń,
zdecydowania się na wyjazd do Hiszpanii, szczęśliwego zakochania i
wszystkiego najlepszego, moja mała! Żałuję, że nie mogę teraz z tobą
być, ale jakoś to nadrobimy.
-Dzięki, mój duży - uśmiechnęłam się. - Mam nadzieję, że zostanę chrzestną twojego pierworodnego.
~Ja też! - zaśmiał się. - Poczekaj, masz Ankę.
~Dagmarko, potworko moja! - słuchawkę przejęła narzeczona Roberta, a moja przyjaciółka. - Dołączam się do życzeń mojego wielkoluda, szczęścia! Spełnienia wszystkich marzeń!
-Dziękuję,
ale moim jedynym marzeniem teraz jest jakiś super bohater, który
wyciągnie mnie na jeden dzień z tego hotelu! - westchnęłam.
~Daga, dasz się sterroryzować piłkarzom? Potrafisz dojechać Wojtka, a pozwolisz im na zastraszenie cię? - zachichotała.
-Racja,
Stachurska, święta racja - pokiwałam głową. - Jeszcze raz dzięki.
Postaram się być na meczu z Rosją, bo na otwarcie to mnie pewnie nie
puszczą.
~Strzelę dla was obu bramkę! - doleciał mnie krzyk Lewego.
~Zrób mu niespodziankę - poprosiła szeptem Anka. - Nie przyzna się, ale liczy w duchu, że się zjawisz. Wysłałam ci paczkę, na jutro powinna być.
-Postaram się i dzięki. Lecę. Kocham was - rozłączyłam się i wstałam. - Idziemy się bawić, Alvarito!
Angelika
siedziała na recepcji i w milczeniu obserwowała jak po hotelu biegają
piłkarze w towarzystwie jej siostry. Ciągle krzyczeli sto lat, albo
układali jakieś wierszyki. Jej życzenia złożył jedynie Filip, ale
dostała od niego piękną bransoletkę z diamentów. Nie chciała hucznej
imprezy w przeciwieństwie do siostry.
-Tak, mały fiutku... - obok niej przemaszerowała Dagmara. Miała na sobie czarną bluzkę, czarne spodenki i zegarek. W całym stroju
tylko zegarek należał do niej. Oczywiście nie miała butów, ale tym
razem była też bez skarpet. - Weź, obsrańcu! Smuda nie powinien
wystawiać cię w bramce, bo to wstyd dla narodu! - Ku zaskoczeniu Angeli
mówiła po polsku. - Czekaj - zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na
siostrę. - Wszystkiego najlepszego, Angelika - powiedziała uprzejmie. -
Oby kolejne dwadzieścia było lepsze niż poprzednie. Może nie zrobisz już
tego co wcześniej... Oby - powinie przyłożyła słuchawkę do ucha. -
Wojtuniu, będę w Warszawie na mecz z Rosją, mam nadzieję, że wtedy cie
ujrzę na trybunach - nawijała dalej.
-Viva Dagmara! - obok niej przebiegł jakiś piłkarz z puszką Pepsi.
-Hala Madrid! - zawołał kolejny.
-Wydaje mi się, czy Dagmara rozmawia z Wojtkiem Szczęsnym? - spytał Filip, który właśnie przyszedł.
-Nie wydaje, pewnie to on - westchnęła. - Moja siostra zna kilku piłkarzy polskiej reprezentacji.
-Serio? - zaciekawił się. - Kogo?
-Filip,
nie patrz na nią jak na nie wiadomo kogo. Po prostu kilka razy w życiu
była tam gdzie powinna i tyle - rozłożyła ręce. - Tylko oficjalnie
mieszkała w Krakowie tak długo jak ja. W rzeczywistości swoje wojaże
rozpoczęła w podstawówce. Odkąd sięgam pamięcią nie potrafię przypomnieć
sobie wakacji z Dagmarą. Wakacje to był czas jej obozów. Na jednym z
nich poznała Szczęsnego... - westchnęła. - Boże, jak oni się kłócili. To
zahacza o patologię, ale w tej dziwnej kombinacji jest jakaś nuta... -
zawahała się. - Sama nie wiem, ale zawsze miałam to dziwnie uczucie, że
ona za nim wskoczy w ogień. Cały dzień się wyzywali, a wieczorem
zasypiali oparci jedno o drugie.
-Jednak się lubią - uśmiechnął się. - Kogo jeszcze zna?
-Lewandowskiego
i jego dziewczynę. Anki dziadkowie mieszkają obok naszych, a Lewy to
jej kumpel z boiska. Śmiem twierdzić, że gdy dziadek zaprowadził Dagę na
trening jakiegoś tam zespołu, gdy miała te sześć lat, i nie poznałaby
wtedy Roberta, dziś byłaby inną osobą. A tak? W podstawówce znikała
tylko na wakacje, a w gimnazjum? Po zsumowaniu była w Krakowie pewnie z
trzy miesiące w ciągu roku? Grała najpierw w Legii Warszawa, potem
Zniczu Pruszków, do szkoły nie chodziła, bo trenowała w Warszawie.
Rodzice świecili oczami, dziadek robił datki na szkolę i się kręciło.
-Nie byłoby jej wygodniej mieszkać w Warszawie i tam chodzić do szkoły?
-Nie
wiem - wzruszyła ramionami. - Podejrzewam, że wolała udawać zapracowaną
i nie chodzić do szkoły. Sport był dla niej ważniejszy niż edukacja.
-To czemu do liceum nie poszła do Warszawy tylko do Gdańska?
-Bo
odeszła ze Znicza, trenowała w Lechu Poznań. Nie wybrała szkoły w
Poznaniu z tego samego powodu co nie poszła do Warszawy - przekręciła
oczami. - Czemu tak zmieniała kluby? - ubiegła jego pytanie. - Legia,
Znicz i Lech? Ten powód to Robert Lewandowski. Jej przyjaciel od
maleńkiego dziecka. Gdy Lewandowski przeprowadził się do Niemiec,
Dagmara już rok była w Hiszpanii. On ją namawiał na piłkarskie liceum i
obiecywał, że kilometry nic nie zmienią. Oczywiście nie zmieniły. Dzięki
temu, że w Polsce przeszła przez tyle klubów piłkarskich, wszędzie była
bardzo dobra, dostała się do Barcelony. Ot, cała historia. Szkoła to
nie jest miejsce, gdzie Dagmara lubi przebywać. Teraz na przykład ma
sesję, o której nie wspomniała nawet słowa, gdy proponowałeś jej pracę.
Jej największą aspiracją w życiu jest zostanie WAG, wtedy nie będzie
musiała nic robić.
-WAG? - wytrzeszczył oczy.
-WAG - pokiwała. -
Od dziecka kręci się wokół piłkarzy, tylko czekaj i patrz jak oczaruje
jakiegoś piłkarza. Wspomnisz moje słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz