9. Nie wyobrażaj sobie za dużo, Martinez!

Siedziałam sobie grzecznie na ławce i patrzyłam jak piłkarze trenują. Ręce miałam na kolanach i nawet się nie ruszałam, a od kilku minut jakaś upierdliwa mucha gryzła mnie w łydkę!
Miałam na sobie czerwoną bluzę, białą bluzkę i szare spodnie. O dziwo, modele damskie. Poza tym dostałam nie muszę już chodzić w ciuchach reprezentacji, no, chyba, że podczas meczu. Do tego Adidas dostarczył całe pudło ciuchów na mój kościsty tyłek. Ucieszyło to nie tyle mnie, co piłkarzy, którym zabierałam ubrania.
-Alba mówi, że na coś czekasz - obok mnie usiadł trener. - Ponoć masz wrodzony skręt kiszek i dlatego zawsze się tak kręcisz - uśmiechnął się serdecznie.
-Alba się nie zna - mruknęłam.
-Gallardo, słucham! - klasnął w dłonie.
-Mogę jutro jechać do Warszawy na mecz Polska-Grecja? - wypaliłam i wstrzymałam oddech.
-Wniosek trafił do rozpatrzenia...Decyzja... Pozytywna - uśmiechnął się.
-Dzięki! - zapiszczałam i rzuciłam mu się na szyję. - Mister, jest pan wielki! Jadę na otwarcie! - weszłam na ławkę i zaczęłam krzyczeć jak szalona. Piłkarze i kibice patrzyli na mnie dziwnie, ale miałam to gdzieś.
-Dagmara, ciebie da się wychować, co? - pociągnął mnie za rękę i zmusił, żebym usiadła. - Patrząc na ciebie wnioskuję, że gdy się wściekniesz to trzęsie się ziemia... System nagradzania, a nie karania, prawda?
-Oj, zna się pan na ludziach, trenerze - pokiwałam głową.
-Nie na darmo nim jestem - puścił mi oczko.
-Jadę! - zawołałam po polsku. - Polska, biało-czerwoni!!! - zaczęłam skakać. - Mogę ich czegoś nauczyć? - wróciłam na hiszpański.
-Możesz - pokiwał głową.
-Powtarzajcie za mną! - krzyknęłam do piłkarzy. - DO BOJU POLSKO!
-Co? - spytał Javi.
-GRECKA KURWA SIALA LA LA! - skakałam.
-Trenerze? - piłkarze bezradnie spojrzeli na del Bosque.
-JADĘ DO WARSZAWY! DO WARSZAWY! - cieszyłam się.


Angelika właśnie wyszła z hotelu i usłyszała dzikie wrzaski siostry.
-Filip! - syknęła do chłopaka, który siedział przy stoliku pod parasolem i pracował przy laptopie.
-Tak, skarbie? - uśmiechnął się.
-Słyszysz ją?!
-Słyszę - przytaknął.
-Jak to jedzie do Warszawy? Przecież ona tu pracuje! - tupnęła nogą.
-Jeżeli trener jej pozwolił to ja nie mam nic do powiedzenia - mruknął.
-Płacisz jej! Jak to nie masz!
-Już nie płacę. Hiszpanie są nią zachwyceni, zwłaszcza piłkarze, którzy nie mogą się nachwalić. Spełnia każde jej prośby. Od rana trajkocze po hiszpańsku, wszyscy się śmieją. Kotku, jest dobra. Zauważ jak płynnie przechodzi z hiszpańskiego na polski, a nawet angielski!
-Wiesz, co widziałam w nocy? - usiadła obok niego. - Prawie przeleciała jakiegoś piłkarza! - szepnęła.
-Dagmara jest dorosła, nie mamy prawa się wtrącać - wzruszył ramionami. - Poza tym to chyba ktoś może ją przelecieć, nie odwrotnie - zachichotał.
-WIO!!! - zapiszczała obok nich Daga. Ciemnowłosy chłopak niósł ją na baranach i śmiał się wesoło.
-Ten! - syknęła Angelika.
-Javier Martinez, z tego co opowiadała mi mama... - urwał, bo jego dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. - Mama czyta wszystkie plotkarskie gazety i jest na portalach w sieci. Zainteresowała się naszymi gośćmi! - wyjaśnił szybko. - Javi rozstał się z dziewczyną kilka tygodni przed Euro. Nie musisz się o nią martwić.
-Martwię się o niego. Wbrew wszystkiemu co mówi Dagmara... Ona się puszcza na lewo i prawo. Myślisz, że ja nie wiem co łączy ją i Szczęsnego? Wiem! - pokiwała głową, wstała i poszła do hotelu bez dalszych wyjaśnień.


Dzień zleciał mi w tempie ekspresowym. Spełniałam każdą zachciankę piłkarzy (nawet przyniosłam Ramosowi szpilki... No, może faktycznie zabrałam je Angeli, ale mówił, że są mu potrzebne!). Dopiero potem dowiedziałam się, że grają w jakąś głupkowatą grę.
-Daga - przede mną stanął Bartra. - Czemu jak dzwonię na recepcję to odzywa się twój głos, ale mnie nie rozumie?
-Bo to Angela - wzruszyłam ramionami. - Wiesz, ona nie kuma po hiszpańsku.
-Założę się... - obok wyłonił się Mata. - Że nie potrafisz udawać siostry.
-Podbijam! - klasnął w dłonie Silva.
-Sto euro! - zatarł ręce Cazorla.
-Chłopaczki - wzięłam się pod boki. - Własnych rodziców bym wkręciła, a was nie wkręcę? Cieszycie moje wredne serce, że są tacy frajerzy jak wy, na których mogę się łatwo wzbogacić.
-Wkręć Vazqueza - zaśmiał się Tello.
-Martineza - Pique puścił mi oczko.
-Zbierajcie kasę - uśmiechnęłam się pewnie i udałam do pokoju Angeliki. Szykuje mi się łatwa kasa. - Mam! - popukałam się w czoło i zadzwoniłam do Gerarda. - Podbij do dwustu. Wkręcę Filipa.
~Dajesz! - zapiał.
Po chwili wybrałam jeszcze numer Jordiego.
-Alba, zajmij czymś skutecznie Angelę. Na przykład powiedź, że chyba ma okres albo coś... Mózg jej uszami wypłynął, bo ja wiem?
~Czemu?
-Jak to zrobisz to odpalę ci trzydzieści procent z mojego zysku.
~Szacunkowo?
-Z trzysta euro? Z tendencją wzrostową.
~Wchodzę - rozłączył się. Za to go kocham. Nie pyta głupkowato o co chodzi (bo zazwyczaj akcja jest głupkowata), ale od razu przechodzi do konkretów.
Tylko otworzyłam szafę, a zadzwonił mój telefon.
~Jak się kapniemy, że to ty? - spytał Mata.
-Zaufajcie mi, kapniecie - zachichotałam.
~Ma tatuaż pod cyckami! - wrzasnął Ramos. Rozłączyłam się i wyciągnęłam biało-niebieską sukienkę. Do tego błękitne szpilki, tego samego koloru kolczyki i biały zegarek. Włosy rozczesałam i wyszłam z pokoju. Pewnym krokiem szłam przez korytarz. Minęłam niczego nie świadomego Torresa i Fabregasa. Grzecznie powiedzieli "dzień dobry" po polsku (moja szkoła!) i zniknęli w pokoju Negredo.
-Filip? - zawołałam, gdy pojawiłam się w recepcji. - FILIP?!
-Tak, kochanie? - wyłonił się zza kontuaru.
-Nie wiem gdzie jest Dagmara. Mam wrażenie, że coś knuje - wzięłam się pod boki. Kątem oka dostrzegłam, że piłkarze stoją na górze i opierają się o balustradę. Przedstawienie czas zacząć. - Czemu oni się tak patrzą? - szepnęłam.
-Nie wiem - wzruszył ramionami. - Może też szukają twojej siostry?
-Kotku - podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Przez chwilę wystraszyłam się, że wywącha, że to nie te perfumy, ale nic nie zauważył.
-Tak? - pocałował mnie w szyję. Zrobiło mi się niedobrze, ale się nie odsunęłam. Spojrzałam w górę i spojrzałam wprost w oczy Maty. Puściłam mu oczko i wstałam.
-Zaraz wrócę - weszłam po schodach na górę, minęłam piłkarzy i skierowałam się do pokoju Vazqueza. Zapukałam i czekałam aż otworzy.
-Tak? - zdziwił się nieco.
-Cześć. Możemy pogadać? - spytałam po angielsku.
-Pewnie - zaprosił mnie do środka. Weszłam i usiadłam na fotelu. Zgrabnie założyłam nogę na nogę i spojrzałam na niego wyniośle.
-To prawda, że chodziłeś z moją siostrą? - wypaliłam.
-Prawda - pokiwał głową. - Czy to coś złego?
-Nie, pewnie, że nie... - urwałam. - Czemu zerwaliście?
-Wybacz, ale uważam, że ta wiedza nie jest ci potrzebna - wstał z łóżka i otworzył drzwi.
-Och, Alvarito. Słodziak z ciebie - wypaliłam po hiszpańsku i uśmiechnęłam się szeroko.
-Dagmara! Cholera jasna! - wrzasnął. Za drzwiami rozległ się wrzask i jęk zawodu.
-Zbierajcie już kaskę - zakomunikowałam piłkarzom i udałam się do pokoju Martineza. Zapukałam, a gdy otworzył weszłam do środka. Rozejrzałam się, zlustrowałam go uważnie spojrzeniem i...
-Daga - westchnął i wziął się pod boki.
-Słucham? - skrzywiłam się.
-Gallardo - szepnął i podszedł do mnie. Pogłaskał mnie po policzku i delikatnie pocałował. Przymknęłam oczy i oparłam dłonie na jego torsie.
-Skąd wiesz? - szepnęłam.
-Popatrzyłem i po prostu wiedziałem, że to ty - uśmiechnął się zadowolony. - To się chyba nazywa intuicja.
-Ale teraz udawaj, że nie wiedziałeś. Miałam nadzieję, że wpadnie mi trochę kasy! - fuknęłam.
-Dagmara! - krzyknął. - Co to ma być?! - udawał oburzenie.
-Uwielbiam cię! - wyszczerzyłam się i cmoknęłam go w usta.
-Sukces, proszę panów! - wyszłam z pokoju. - Moja dola! - wyciągnęłam dłoń po forsę. Podali mi sporą kupkę, a ja ukłoniłam się grzecznie. - Interesy z wami to czysta przyjemność.
-DAGMARA, CO TY WYPRAWIASZ W MOICH CIUCHACH?! - doleciał mnie wrzask Angeliki.
-Ups! - syknęłam. Błyskawicznie zdjęłam buty, kolczyki i zegarek. Po chwili zsunęłam sukienkę i zniknęłam za drzwiami pokoju Javiego, zostawiając na korytarzu zszokowanych piłkarzy i wściekłą Angelę.
-Mniam - wyszczerzył się Javier. Opierałam się o drzwi i byłam w samej bieliźnie.
-Nie wyobrażaj sobie za dużo, Martinez! - prychnęłam.
-Nie pozostawiłaś zbyt wielkiego pola dla mojej wyobraźni - objął mnie w pasie i pocałował. Działo się ze mną coś dziwnego (nie chodzi o latanie w samej bieliźnie, bo to nie jest niczym szokującym), ale to, że... lgnęłam do Javiera. Lubiłam jego dotyk, sprawiał mi przyjemność. Najgorsze jest to, że mój mózg (tak, mam go) podpowiadał mi, że będę tego potrzebować. Zaczyna się niewinnie! Buziaczki, przytulanie, a potem już koniec! Potrzebuję jego uśmiechu, głosu, zapachu, zaczynam się liczyć z jego zdaniem... Nie, nie wiem tego z autopsji, bo z Vazquezem było inaczej. Od miłości do piłki, przez przyjaźń, do łóżka. No, ale go kochałam i swego czasu był dla mnie wszystkim. Tylko, wszystko się kiedyś kończy, a potem jest nowe i kto wie, czy nie lepsze?
-DAGMARA!!! - Angela załomotała w drzwi. - TYLKO STĄD WYJDŹ!!!
-Hm... - odsunęłam od siebie chłopaka. Założyłam jakąś jego koszulkę i otworzyłam balkon. Drugie piętro, widok na boiska... Wysiliłam mózg i przypomniałam sobie kto ma pokój nad Javim.
Wyciągnęłam telefon ze stanika i wybrałam numer.
-Fabregas! - syknęłam. - Zmontuj mi jakąś linę.
~Co takiego? - zdziwił się.
-Idź do swojego pokoju i zrób z czegoś linę, a potem spuść na balkon niżej!
~Pogięło cię?!
-Cesc, nie dyskutuj, bo już więcej nie przechowam ci Actimela przed bandą tych pacanów!
~Moment! - rozłączył się.
-Lina? Actimel? - za mną pojawił się Javi.
-To szczyt góry składającej się na mnie - mruknęłam. - Zaczynasz nietypowo, bo odróżnianie mnie od tego gówna co zwie się moją siostrą, jest gdzieś na dole... - zamyśliłam się. - Facet, który mnie zrozumie...
-...będziesz jego? - szepnął.
-Na zawsze - powiedziałam poważnie.
-Daga! - wysyczał Fabregas i przed moimi oczami pojawiło się prześcieradło.
-Daga! - warknął Javi, gdy zaczęłam się po tym wspinać.
-Fabregas, trzymaj i nie puszczaj! - krzyknęłam. Po niewielkich trudnościach dotarłam na górę. - Dzięki! - sapnęłam i wychyliłam się do Javiera. - Żyję! - powiedziałam zadowolona.
-Dowiem się o co chodzi? - Cesc usiadł na łóżku.
-Nie otwieraj nikomu - położyłam się obok niego i nakryłam kołdrą. - Potem ci opowiem - ziewnęłam. - Muszę się zdrzemnąć.



________________________________

 

La Roja! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz