Usiadłam zmęczona na ławce przed hotelem i odetchnęłam głęboko. Tyle życzeń co dziś to nigdy nie dostałam!
-Daga... - obok mnie usadowił się Jordi Alba. Jego mina nie zwiastowała niczego dobrego.
-Co
jest? - darowałam sobie złośliwości. Tak, jestem dla niego wredna i nie
chroni go przed tym nawet fakt, że jest moim bratem ciotecznym.
-Podsłuchałem Angelikę jak rozmawia z Filipem... - spuścił głowę.
-Jordi! - westchnęłam. - Zwariowałeś?! Mózg ci się jeszcze popsuje od jej życiowych mądrości!
-Powiedziała, że... - przerwał. - Generalnie to podsumowała cię tak słodko, że szok.
-Dawaj, może dowiem się czegoś nowego.
-Niektóre słowa sobie zapisałem na kartce, a potem przetłumaczyłem, bo chwilami mówiła bardzo szybko i nie rozumiałem.
-Dawaj! - ponagliłam go. - Ciekawe co nowego wymyśliła.
-Nie lubisz chodzić do szkoły...
-...żadna nowość!
-...streściła
twoją znajomość z Lewym i Szczęsnym. Lewego poznałaś w Legii i
wędrowałaś z nim po klubach, a Szczęsnego na obozie...
-Fiu, fiu! - zagwizdałam. - Prawda! Szaleństwo! Nie skłamała!
-...poszłaś
do Gdańska do liceum, żeby nie chodzić do szkoły i mieć luz tak jak
chodziłaś do szkół w Krakowie, a trenowałaś w Warszawie...
-CO?! - zerwałam się z ławki. - Tak powiedziała?! - zacisnęłam pięści.
-Tak - pokiwał głową. - Nie denerwuj się!
-Ale
głupia krowa! Przecież to kompletna bzdura! Poszłam do Gdańska, bo
rodzice nigdy by jej samej nie puścili na drugi koniec Polski! Dzięki
mnie mogła pójść do wymarzonego liceum! Miałam iść do Poznania, żeby
było mi lepiej trenować! Miałam mieszkać z Lewym, ale zostawiłam to
wszystko dla niej! Odpuściłam mieszkanie z Lewym dla niej!!! Spanie do
południa, objadanie się czym chcę, śmianie i wysłuchiwanie jego
rozkazów, patrzenie jak maślanie wygląda, gdy w pobliżu jest Anka...
Wieczne wakacje przeciwko jej marzeniom... Ona by dla mnie czegoś
takiego nie zrobiła- usiadłam zrezygnowana. - Czemu ona tak kłamie?
Przecież to nic strasznego, żeby powiedzieć, że rodzice się o nią
martwili... - westchnęłam.
-Gdyby to powiedziała to jakby wypadła w
porównaniu z tobą? Jeździłaś gdzie chciałaś odkąd skończyłaś podstawówkę
i nikt nie robił z tego powodu problemów.
-Powiedź jej to! Treningi
wymagały ode mnie szybszego dorośnięcia i maksymalnej samodzielności! -
warknęłam. - Nie moja wina, że wolała siedzieć w domu i się uczyć!
-To nie wszystko... - mruknął, a mnie zrobiło się niedobrze. - Powiedziała, że twoją życiową aspiracją jest zostanie WAG...
-KURWA!
- wrzasnęłam. - Ja jej dam WAG! - wyciągnęłam z kieszeni telefon i
wybrałam numer. - Cześć, podkradaczu truskawek! Torres, weź powiedz
chłopakom, że dziś będę siedzieć na recepcji cały dzień i potem noc. Nie
dzwońcie do mnie na komórkę tylko wybierajcie zero z pokojowego
telefonu... A! Nie zwracajcie uwagi na mój dziwny strój, Filip mi kazał
wyglądać reprezentacyjnie. Pa! - rozłączyłam się.
-To ma być twoja zemsta? - spojrzał na mnie z kipnął.
-Nie, ale to jej uprzykrzy trochę życie. Jordi... Jak ona może? - szepnęłam.
-Nie
wiem - wzruszył ramionami. - Nigdy nie potrafiłem się z nią dogadać. Ja
to nie rozumiem czemu ty zawsze, po tym wszystkim, masz jeszcze dla
niej jakieś dobre uczucia...
-To moja siostra...
-Krzywdzi cię!
-Spierdalaj!
- fuknęłam i ruszyłam na stadion. Może i Angela mnie denerwuje, nie
szanuje, oczernia, robi ze mnie wariatkę, psychopatkę i Bóg jeden wie,
co jeszcze, ale to moja siostra. Jedyna, więcej ich nie mam. Rani mnie
jak nikt, ale ją kocham. Zahartowała mnie do życia jak nikt. Rozstanie z
Alvaro nie bolało tak jak zerwanie kontaktów z nią... Jednak
przywykłam. Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego.
Usiadłam
na krzesełku i spojrzałam na zieloną murawę. Dlaczego piłka stała się
tak ważna w moim życiu? Odpowiedź jest banalnie prosta: miałam być
chłopcem. Według pierwotnych założeń i badań ginekologa moja mama miała
urodzić bliźnięta. Dziewczynę Angelikę Elżbietę i chłopca Marcela
Damiena. Tylko zamiast chłopca pojawiłam się ja, Dagmara Marcelina.
Potem mama miała problemy, ponoć lekarze uważali, że nie będzie mogła
mieć dzieci... Tato bardzo wziął to sobie do serca i chciał nas obie
nauczyć grać w piłkę, ale tylko mnie się to spodobało. Co prawda po
pięciu latach urodził się Rafał, po dziewięciu Hubert, a po dwunastu
Leonard (to wymyśliła babcia Nuria), ale miłość do futbolu we mnie
została. Oczywiście przekazałam ją braciom, ale tylko Rafał załapał o co
mi chodziło. Hubert zaczynał jarzyć, ale Leo wolał grać w kosza.
-Hej
- usłyszałam, a po chwili zobaczyłam sadowiącego się obok mnie Javiego.
Momentalnie zapomniałam o Angelice i tym jak mnie denerwuje. Teraz
martwiłam się bardziej tym, że ledwo oddycham, pocą mi się ręce i nie
wiem co powiedzieć! - Wszystkiego najlepszego.
-Dzięki - mruknęłam. -
Javi, przepraszam za to co... no wiesz... ja nie chciałam, żeby tak
wyszło... - spojrzałam na niego. - To było chyba bardzo
nieprofesjonalne, bo nie wolno robić takich rzeczy w pracy.
-Chyba nie wolno - uśmiechnął się delikatnie. - Ale mnie się tam podobało.
-Przestań! - fuknęłam.
-Daga,
nie mogę przestać o tobie myśleć - szepnął i położył dłoń na moim
kolanie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, zupełnie jakby kopnął mnie
prąd.
-Możesz, Martinez, masz zwidy! Wydaje ci się! Jesteś zmęczony
treningami, zmianą czasu, nowym otoczeniem i masz omamy! - wypaliłam, a
on się roześmiał.
-Zmianą czasu? O ile mi wiadomo w Polsce i Hiszpanii jest ta sama strefa czasowa - przysunął się bliżej.
-Nie
jestem w piłkarskim świadku od wczoraj - wstałam. - Znam te numery,
Martinez. Dobry bajer, smyranie, czułe słówka i laska jest twoja, co? -
warknęłam. - Nie chodzę do łóżka z kim popadnie - odwróciłam się na
pięcie i ruszyłam chodnikiem do hotelu.
-Ale ja też taki nie jestem! - dogonił mnie i złapał za rękę.
-Javier!
- syknęłam i zamachnęłam się drugą. Zatrzymałam pięść milimetry od jego
twarzy. - Moja przyjaciółka trenuje karate. Dla spokoju duszy jej i jej
chłopaka, nauczyła mnie kilku ciosów do samoobrony. Było paru, którzy
po nich nie wstali - skończyłam z groźnym błyskiem w oku.
-Wierzę na
słowo - puścił mnie. - Dagmara, nie jestem chłopakiem, który podrywa
dziewczyny "na raz". Jakby porównać mój dorobek z dorobkiem Ramosa czy
Ronaldo to wypadłbym blado - powiedział cicho.
-Zaufaj mi, nie mam ochoty nic porównywać! - westchnęłam.
-Naprawdę nie potrafię przestać o tobie myśleć... - szepnął i spojrzał mi w oczy. - Nie chciałem cię tym zdenerwować.
-Nie trafiłeś w czas - usiadłam na pobliskiej ławce.
-Stało się coś? - klapnął obok mnie.
-Nic
specjalnego. Moja siostra jak zwykle mi utrudnia życie. Czemu nie
posłuchałam tego cichego głosiku w mojej głowie?! Mogłam zostać w
Warszawie, pogadać z kumplem i poszłabym na mecze reprezentacji Polski
na Stadion Narodowy i byłoby pięknie, ale nie! Odezwał się we mnie drugi
patriotyzm i masz! - po policzku potoczyła mi się łza. Byłam zmęczona,
niewyspana i zdołowana.
-Daga - pogłaskał mnie po ramieniu.
-Nie dotykaj mnie! - warknęłam i szybko zabrał dłoń. - Wiesz... - spojrzałam na niego. - Tylko pomogła mi w podjęciu decyzji.
-Jakiej? - zaciekawił się.
-Wyprowadzam się z Warszawy. Masz ochotę na herbatniki z Nutellą? - wstałam.
-Pewnie - pokiwał głową.
-Powiem ci... - Javi oblizał palce z czekolady. - Jesteś inna niż wszystkie laski, które do tej pory poznałem - upił łyk Pepsi.
Siedzieliśmy w hotelowej kuchni, która o drugiej w nocy świeciła pustkami.
-Tak, słyszałam to ze sto, no... Może z dwieście razy - przekręciłam oczami i zjadłam ostatniego herbatnika.
-Żadna dziewczyna nie je o tej porze czegokolwiek, a co dopiero czekolady!
-Oj, bujaj dupę - wsadziłam palec do słoika z czekoladową masą.
-Czemu taka jesteś? - oparł brodę na dłoniach i spojrzał mi w oczy.
-Jaka? - udałam, że nie wiem o co chodzi i oblizałam palucha.
-Odkąd gadamy nie jesteś wredna, złośliwa czy cyniczna. Zniknęła ta powłoka.
-Nie wiem o czym ty do mnie rozmawiasz - prychnęłam.
-Wiesz - pokiwał głową.
-Boję
się zaufać ludziom - szepnęłam i zaczęłam bawić się swoimi palcami, nie
patrząc na niego. - Szybko się zaprzyjaźniam, polubię, ale nie ufam.
Zostawiam sobie ten dystans, margines bezpieczeństwa. Ludzie ranią, a ja
nie chcę być raniona. Jest naprawdę garstka, której ufam bezgranicznie.
-Znam ich?
-Pewnie. Vazquez, Tello, Bartra, Jordi Alba, moi dziadkowie i trójka przyjaciół z Warszawy.
-To całkiem sporo.
-Sporo?
- spojrzałam na niego. - Mam dwadzieścia lat i to jedyni ludzie, którym
ufam. Kiedyś w tym gronie była Angelika, ale... - zeskoczyłam z
krzesła. - Nie zaskoczyło.
-Dagmara - złapał mnie za rękę i wstał. - Z
każdą chwilą utwierdzasz mnie w przekonaniu jak bardzo różnisz się od
innych dziewczyn - pogłaskał mnie po policzku.
-Bajeruj dalej - prychnęłam.
-Tylko mi pozwól - puścił mi oczko.
-Nie rozśmieszaj mnie - mimowolnie przejechałam ręką po jego torsie. Twardy, rozpalony kamień...
-Dobra,
koniec bzdur! - ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie. Świat
zawirował, serce zaczęło mi walić jak szalone, oddech przyśpieszył...
Ręce
Javiego zsunęły się niżej na plecy, a potem na pośladki. Z łatwością
mnie uniósł i posadził na stole. Rozsunęłam nogi, a on stanął między
nimi. Nasze języki połączyły się w cudownym tańcu. Jego prawa dłoń
gładziła moje nagie udo, a lewa znajdowała się na plecach. Moje były
gdzieś na jego torsie... pod koszulką...
-DAGMARA!!! - zapiszczało coś przeraźliwie w drzwiach.
Westchnęłam
cicho i oparłam czoło na barku Javiego. Po chwili podniosłam wzrok na
siostrę. Moje oczy były lodowate i chciałam, żeby nie zapomniała ich
wyrazu do końca życia.
Odsunęłam od siebie chłopaka i zeskoczyłam na podłogę.
-Tak? - warknęłam.
-Co ty, na Boga, wyprawiasz?! - wysyczała.
-Szukam
sobie męża piłkarza. Moją największą życiową aspiracją jest zostanie
WAG. Widać, że jesteśmy bliźniaczkami. Ty wskoczyłaś do łóżka bogatego
hotelarza, a ja zrobię to samo z piłkarzem - wzięłam Javiego za rękę.
-Nie masz prawa się tak do mnie odnosić! - tupnęła nogą.
-Idź
stąd - powiedziałam po hiszpańsku do bruneta i popatrzyłam na niego
błagalnie. Kiwnął głową i wyszedł. Odwróciłam się do Angeliki, a mój
wzrok wyrażał jedynie spokój i opanowanie.
-A ty nie masz prawa robić
ze mnie kogoś kim nie jestem. W oczach Filipa i wszystkich wokoło
kreujesz mnie na zadufaną w sobie pindę, która ma wszystko totalnie w
dupie, a ciebie to szczególnie! Wiem czemu to robisz - podeszłam bliżej.
- Im gorsze zdanie o mnie, tym lepsze o tobie. Gdy ty będziesz aniołem,
nikt nie uwierzy w to co mam do powiedzenia na twój temat - szepnęłam. -
Pamiętaj tylko, że mam kilku zaufanych ludzi, którzy na pewno mi
uwierzą. Nie powiedziałam nic przez trzy lata, to chyba znaczy, że nie
mam zamiaru nic powiedzieć, prawda?
-Kto cię tam wie! - syknęła.
-Pewnie.
W końcu dzięki tobie świat ma mnie za niezrównoważoną psychicznie -
warknęłam. - Jak myślisz? Co wypaplam najpierw? Zdradę? - zamrugałam
oczami. - Podszywanie się pode mnie? - zrobiłam słodką minę. - Seks?
Czy... - urwałam. - Dziewictwo straciłam w Hiszpanii, a nie w Polsce.
Mój były może ci to poświadczyć, więc nikt nie uwierzy, że spałam z
Grześkiem. On sam po dziś dzień nie wie, że to byłaś ty. Wyobrażam sobie
jaki był zachwycony, gdy nagle, w cudowny sposób w końcu się zgodziłam!
A taka byłam oporna przez kilka poprzednich miesięcy... Angela, nie
chcesz, żeby to wszyło na jaw, ale podenerwuj mnie dalej - odwróciłam
się na pięcie. - A Alvaro mieszka w pokoju 312.
-Alvaro? - zdziwiła się.
-Alvaro
Vazquez, byłam z nim, gdy chodziłam do liceum w Barcelonie. Sorry, że
mówię teraz, ale jakoś tak wyszło - wzruszyłam ramionami i sobie
poszłam.
Nienawidzę jej. Wybaczyłam jej każdy numer, ale nigdy ich
nie zapomniałam... I nie zapomnę. Teraz cierpliwie poczekam aż wszystko
się wyda, a wiem, że tak będzie. Oliwa sprawiedliwa zawsze na wierzch
wypływa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz